Kupując koniki – możecie pomóc!
Panią Marzenę zobaczyłem pierwszy raz 6 grudnia w Mikołajki na Placu Wolności stała z koszykiem maskotek, pomyślałem wtedy, że jest członkiem którejś z fundacji.
Dziś idąc na otwarcie jadodzielni na Targowisku Miejskim przy ulicy 11 Listopada spotkałem ją znowu i postanowiłem się zatrzymać i porozmawiać.
Pani Marzena choruje i jest na rencie, gdy czuje się dobrze robi swoje koniki i próbuje je sprzedać…
Może zechcecie docenić jej pracę oraz to, że zamiast kraść czy żebrać robi miłe koniki, które są świetnym prezentem!
Jeśli myślicie podobnie jak ja to otwórzcie swoje serca i portfele w ten magiczny przedświąteczny czas…