Kamienica Essowej…

Niedawno(?)…, w którym roku wybudowano, oraz pod jakim numerem hipotecznym – czytaj kamienicę zapisano pozwoliłem sobie już opowiedzieć. Dla mojego kolegi jak określił – to kolejna ruina, a ja we wspomnieniach powracam do kamienicy z lat mojego dzieciństwa. Ileż znajdowało się tam schodów, drzwi, zakamarków, miejsc do zabawy w chowanego? Pobudzona wyobraźnia przenosi mnie na otoczone z trzech stron „krużgankami” podwórko pozwalając wsłuchać się w tętniące ówczesne życie. Z tego powodu słyszę głosy mieszczanek wymieniających uwagi o trafności zakupów dokonanych na targowicy miejskiej przy ulicy Wodnej. Na balkonie pierwszego piętra sąsiadki sprzeczają się odnośnie jakości „gotowego” krochmalu oraz ceny zakupionego w sklepie MHD szarego mydła o wdzięcznej nazwie „Biały Jeleń. Myślami wychodzę przez bramę na ulicę Zamkową i dalej na Staszica, by wspomnieniem otworzyć piwniczne drzwi… Przyglądam się „Sabci” segregującej owoce zanim zaoferuje je klientom do sprzedaży… niestety tamte drzwi już się nie otworzą. Wyrwany z zamyślenia przenoszę wzrok na pierwsze piętro…, budując obraz ówczesnych lekcji w znajdującej się tam pensji. Z płonną nadzieją spoglądam na okna tuż obok, pragnąc ujrzeć w nich sylwetkę właścicielki kamienicy pani Stefanii Esse – wieloletniej nauczycielki, członka Towarzystwa Ratowania Tonących, aktywnej działaczki Polskiej Organizacji Wojskowej. Doceniając grozę sytuacji…, wyobrażam sobie miny władz niemieckich, gdy ta drobna ciałem, a silna duchem Kobieta, wpisana na listę obywateli niemieckojęzycznych odmawia rozmowy w języku niemieckim, kategorycznie oświadczając, że jest Polką i do niej należy się zwracać po polsku. Chylę głowę oddając cześć Jej osobistej odwadze.

Ogarniam wzrokiem kamienicę porządkując natłok posłyszanych niegdyś informacji. Pytam pozostawione niszczejącemu procesowi czasu szare mury: Gdzie znajdowało się wejście do pomieszczeń Sądu Ziemskiego? Które mieszkanie zajmował protoplasta rodziny Sznajdrów? Zadaję murom mnóstwo pytań – niestety nie uzyskując odpowiedzi. Tylko strumienie deszczu wypływające z dziurawych rynien tworzą zacieki przypominające ślady płynących po policzkach łez. Obecnie, dla wielu to kolejna ruina – dla mnie niestety ruina…

Tadeusz Kowalczykiewicz

Udostępnij na: