Spokojnie to już chyba było…
Pokorę do żywiołów wyssałem z mlekiem matki, która od małego uczyła nas szacunku do przyrody i respektu przed żywiołami. Jako uczennica szkoły podstawowej w Kowalach Pańskich za Turkiem przeżyła dość traumatyczne przeżycie, gdy wichura zabrała im dach szkoły i cisnęła nim w okolicę sklepu. Pamiętam jak opowiadała, że woźny wyczuł, że coś złego się zbliża i zadzwonił chwilę wcześniej dzwonkiem ręcznym skracając dzieciakom przerwę…
Gdy wiało matka nigdy nie spała, pamiętam gdy szedłem w nocy do toalety, ona czuwała w kuchni i prasowała pranie, widać jak takie przeżycia zostają w człowieku na długo!
Ale kiedyś to wiało raz na jakiś czas, pamiętam jako chłopak relację z tv o trąbie powietrznej co w łódzkiem wyrządziła spustoszenie, kilka lat temu wichura poszalała ostro w okolicach Wrześni, pamiętam makabryczny widok lasu który wygladał jak sterta połamanych zapałek i długo był uprzątany…
Ale teraz wieje co chwilę, nowy rok przywitał nas wichurami, orkanami, jeden się kończy po chwili kolejny pędzi się z nami przywitać siejąc spustoszenie, niszcząc dobytek. Natura dość boleśnie przypomina nam jacy jesteśmy mali w porównaniu z potęgą jej żywiołów, tracimy prąd i nagle nasze super zdobycze techniki jak lodówka, kuchenka indukcyjna, komputery i smartfony stają się bezużytecznymi gratami…
Kiedyś myślałem, że te kataklizmy i ich mnogość dotkną moje wnuki, myliłem się niestety to już trwa!
Pomyślmy w takich momentach o naszych strażakach, oni są zawsze na posterunku i niosą nam pomoc, gdy jej potrzebujemy, nauczmy się żyć z wichurami, należycie zabezpieczając nasz dobytek, przedmioty na balkonach, które porywane przez wiatr stają się niebezpiecznymi pociskami!
Zdjęcie poglądowe Fot. Maria Sowisło Dziennik Bałtycki