Ulica Solna

Wielu zapewnie ciekawi etymologia nazwy? Celem wyjaśnienia wyobraźmy sobie lub przypomnijmy brak zabudowań VIN-KONU przy tejże ulicy. Wówczas na stromo opadającym wzniesieniu dojrzymy długi parterowy budynek(patrz zdjęcie – szczyt od strony południowej). Dowiedziawszy się, że został wybudowany celem magazynowania w nim soli, wówczas nazwa ulicy stanie się oczywistą. Wraz z momentem pobudowania w połowie XIX wieku magazynu do końca XIX wieku ulicę pozywano Solną. Następnie do 1930 roku ulica nosiła miano Parowa, by w tymże roku przywrócić jej pierwotną nazwę. Pewni wyjaśnień rozpocznijmy wspomnieniowy spacer od skrzyżowania z ulicami: Dąbrowskiego oraz Kościuszki. Jeszcze w latach sześćdziesiątych, jako pierwszy po lewej napotkamy przypisany numerycznie do ulicy Dąbrowskiego dom wraz z maleńkim ogrodem posadowionym już przy ulicy Solnej. Posesja wraz z ogrodem należała do państwa Kuznowiczów. Idąc dalej przywitamy się ze stojącym szczytem do ulicy domem państwa Jankowskich. Kolejno, powodem diametralnie zmienionego oblicza tego miejsca koniecznością jest wysilić wyobraźnię i powędrować po zakamarkach wspomnień lub zaufać pamięci kreślącego słowa. Wówczas zobaczymy folwark państwa Kukulskich. W głębi folwarku pokłonimy się opartemu o dawny browar Kowalskiego domowi mieszkalnemu, a po jego prawej i lewej stronie skwitujemy przynależne folwarkowi zabudowania gospodarcze. Tuż za folwarkiem nieco zmęczeni wyłuskiwaniem szczegółów z pamięci oprzemy się o bramę, tudzież posadowiony wzdłuż ulicy w latach dwudziestych ceglany mur(patrz zdjęcie). Wznosząc głowę do góry wspomnimy budowlę magazynu soli, a w czasach stawiania „muru” zamienionego na wojskową pralnię. Zza muru dobiegną nas głosy wojskowych komend, bowiem schronieni przed oczyma wścibskich szkolą się rekruci „Podoficerskiej Szkoły dla Małoletnich”. Pozostawiając za sobą głosy pomaszerujemy dalej, by za murem przywitać się z ogrodem oraz domem państwa Gierczaków, kolejno pokłonimy się zabudowaniom państwa Galantów, a od wielu..wielu lat własności państwa Karmowskich. Tuż za nimi – zoczymy niewielki skrawek ogrodu i stojącą do dziś piętrową kamienicę państwa Górskich. W narożniku domu z wejściem od strony ulicy Kaliskiej pani Górska przed wojną prowadziła sklep spożywczy, który, co prawda już pod państwowym szyldem działał do końca lat siedemdziesiątych. Kamienica, a raczej jej węgieł, dzięki fotografii stał się rozpoznawalny na całym świecie. W książce Józefa Lewandowskiego pt. „Cztery dni w Atlantydzie”, jako przypis załączono fotografię prowadzonych ulicą Kaliską w stronę Kalisza na zatratę Żydów, a w tle, jako niemy świadek dramatu stoi dom państwa Górskich. Dzięki swadzie Tomka Biedziaka zoczymy opowiadany budynek, lecz ze zmienionym frontem w postaci zamurowanych okien oraz wejścia do byłego sklepu.

Powróćmy na miejsce, skąd przed momentem rozpoczynaliśmy wspomnieniową marszrutę po „lewej” stronie ulicy Solnej. Po prawej stronie ujrzymy kapliczkę, zniszczoną przez okupanta, a odbudowaną po wojnie przez okolicznych mieszkańców. W tym momencie naszego spaceru konieczne są odniesienia historyczne. Ulica, a raczej jej prawa strona stanowiły składową część majtku Borzętowo. Pomijając wszelkie zmiany własnościowe skupmy się na latach, gdy „zwiedzana” część należała do rodziny Bronikowskich – dziedziców Żychlina. Na początku XIX wieku – w „połowie ulicy” Adam Bronikowski buduje dworek dla syna, a w posadowionym tuż przy kapliczce drewnianym domu(patrz zdjęcie) jako nadzorcę dóbr osadza urodzonego w Pradze Józefa Floriańskiego. W zapisach hipotecznych ową funkcję zakonotowano jako „ogrodowy”. Wraz upływem lat dobra w wielkości około 75 % powodem scedowania praw, tudzież zakupu stają się własnością rodziny Floriańskich, stąd w księgach „Sądu Pokoju” z 1828 roku zapisani są jako „….właściciele ogrodów oraz dwóch domów w miejscu Borzętowo….”

Od dawnych czasów miała zastosowanie bezgotówkowa forma sprzedaży, stąd dla unaocznienia cytat z hipotecznej umowy, w której strony ustaliły, iż za wykonanie „… wozów dwóch, osprzętu studziennego(?), bosaków, siekier, sierpów oraz nie objętych zapisanym szczegółem przedmiotów zleceniodawca zobowiązuje się zapłacić gruntem o wielkości 50 sążni ziemi….” W zamian „za coś”, podobnie podziału pomiędzy dzieci w postaci wiana oraz posagów Floriańscy na Borzętowie, przez lata dobra „na kawałki” dzielili.

Wyposażeni w wyjaśnienia, tuż za kapliczką – w miejsce drewnianego domu postawiono murowany, który wraz z placem do dnia dzisiejszego należy do potomka rodu Floriańskich. Tuż za budynkiem wagi związanej ze składem węgla naszym oczom ukaże się chylący ku upadkowi budynek oraz ślady po stajni (patrz – dopisek fotograficzny Tomka Biedziaka). Zabudowania oraz skrawek ziemi należał do rodziny Chojnickich, których nestor trudnił się „furmaństwem”, oraz dorożkarstwem (patrz zdjęcie). Wspominam dom, gdy każdy załomek epatował czystością, gdzie panował wzorcowy ład i porządek. Ponieważ w kolejnych zabudowaniach w wyniku zmiany formy własności okresowo zamieszkiwały różne rodziny, stąd skupię się na wybranych postaciach. Z tego powodu tylko wspomnieniem przywołam rodziny państwa Drzewieckich, Kucharskich, Rożewskich, Szymańskich, Wejmanów….

Kolejnym miejscem, gdzie obecnie funkcjonuje stacja diagnostyczna słał się ogród uzupełniany wspominanym wcześniej dworkiem. W wyniku ingerencji pioruna prawa strona budynku uległa spaleniu, stąd w 1890 roku Piotr Kolański – zięć Antoniego Floriańskiego domurował ścianę i dom, już jako połowa dawnej budowli przetrwał do początku XXI wieku. Właśnie na podstawie zdjęć, oraz koneksji rodzinnych spróbowałem odwzorować dworek z czasów jego świetności (patrz zdjęcie) Po jego lewej stronie, aż do obecnych zabudowań Polo Marketu przy ul. Szpitalnej rozciągało się ogrodnictwo. Ta ostoja dla uprawy warzyw oraz owoców mogła się pochwalić mającymi zakotwiczenie w końcu XIX wieku „oranżeriami”(zdjęcie z 1914 roku). Od południowej strony z ogrodnictwem sąsiadował wraz z opartą o skarpę stodołą parterowy dom państwa Pawlickich. Dom oraz stodoła zostały rozebrane w 1982 roku, a na długo przed, bowiem w 1963 roku jego właściciele przenieśli się do stojącej o krok dalej piętrowej willi.

I w tym momencie zakończmy spacer po ulicy Solnej na odcinku Kościuszki- Kaliska. Wędrując po dokumentach źródłowych związanych z istnieniem magazynu solnego doczytamy, że odcinek obecnej ulicy Kaliskiej pomiędzy dawnym domem dla kadry oficerskiej, a rogiem opowiadanej ulicy również nazywano Solną. Natomiast dopiero od końca lat pięćdziesiątych XX wieku ulica Solna „kawałkami” w kierunku ul. Świętojańskiej się wydłużała. Może nadejdzie czas, iż pospacerujemy także i po tym odcinku. Wówczas wspomnimy plac, na którym żołnierze ćwiczyli celność oka, kolejno przywołamy pobudowane przez okupanta schrony żywnościowe… wyłuskamy z pamięci miejsca wypalania cegły… stodoły Ganowicza, podobnie poznamy grunta przynależne do parafii kościoła św. Bartłomieja, określimy także miejsce, na którym planowano budowę filii POM- u itd…

W filmie pt. Kiler- ów 2- och Kuba Sienkiewicz śpiewa: Ja to mam szczęście… , przyznam, że i mnie takowe dopisuje, bowiem Tomek Biedziak przyznaje się do znajomości z niżej podpisanym. I z tego powodu retrospekcyjną wędrówkę mogę uzupełnić dzięki Jego zdjęciom – za co pozostaję w reweransie.

Tadeusz Kowalczykiewicz

Udostępnij na: