Nim staniemy na ślubnym kobiercu…
Kiedy przyjdzie taki dzień, że oczy fiołkowe, zielone, brązowe, czarne lub niebieskie zapadną w nas głęboko i śnić będziemy o nich nocą… Wówczas, gdy serce, lecz nie powodem objawów kardiologicznych zabije mocniej …, to wówczas złożymy sakramentalną przysięgę. Wybierając datę ślubu pewnym będzie, że małżeństwa zawierane w miesiącach z literką „r” w nazwie są najszczęśliwsze. Biegli podpowiedzą, że co prawda Panna powinna uczestniczyć w przymierzaniu obrączek, lecz nigdy nie płacić za nie. Koniecznością się stanie, by Wybranka do ołtarza szła po lewej stronie pana młodego, gdyż ten tylko prawą ręką będzie zdolny odganiać złe moce. O konieczności ronienia łez podczas ceremonii ślubnej, znaczeniu koloru szat, wkładania czegoś nowego lub starego, zakazie mierzenia sukni ślubnej przez druhny, stawianiu butów przed ślubem na parapecie, przekraczania progu świątyni prawą nogą oraz z uśmiechem na ustach, oraz wielu innych przesądach nie wspomnę. Koniecznością się stanie by po zawarciu związku wybrańcy wracali inną drogą niż tą którą przyjechali, a to dla tego by nieszczęście drogę zmyliło. Przywołałem, tylko maleńki procencik guseł związanych z ceremonią ślubu. Śmiejemy się z nich, pukamy w głowę… jednakże gdy nadchodzi ów dzień… tak na wszelki wypadek… mimochodem… może… Jedno jest pewne iż Panna Młoda w tymże dniu wyglądać będzie najpiękniej ze wszystkich uczestniczek ceremonii. Nigdy nie byłem, ani nie będę ekspertem odnośnie obowiązujących trendów mody. Dziś pozwolę sobie przedstawić kilka ślubnych fotografii z sugestią porównania, jak to nasze mieszkanki grodu z koniem w herbie w tym szczególnym dniu wyglądały.
Większość fotogramów pochodzi z połowy lat trzydziestych, jeden fotogram z 26 czerwca 1936 roku-moich rodziców oraz jedna fotografia z 1951 roku -siostry ciotecznej z przyszłym chrzestnym.
Tadeusz Kowalczykiewicz