O obecnych i minionych świętach

„Wiele spośród rzeczy, które możesz policzyć, nie liczą się.
Wiele z tych, których policzyć nie można, naprawdę liczą się.”
Albert Einstein

Większości z nas już w okresie poprzedzającym święta Bożego Narodzenia wypełnia nadzieja. Świadomość, że hen… w dalekim Betlejem urodzi się Bóg …, migoczące lampki na choince, wilijne potrawy, bliscy i znajomi przy stole, stosy podarków, to obraz owych cudownych dni. Chyba każdy pomimo kłopotów i sterania przy pokonywaniu trudów codzienności w świętach upatruje nadejście „lepszych” czasów. Często zapatrzeni w swoje racje wyolbrzymiamy kłopoty, stawiając jako nierozwiązalne… Pośród przygotowań zarówno duchowych, jak i materialnych przywołam dwa przykłady jakże odmiennych- bowiem smutnych świąt.

Wyobraźmy sobie, że jest rok 1939 i bohater tamtego czasu opowiada: Wieczna zmiana zajmowanych pozycji … przychodzi rozkaz… mamy udać się do Włodzimierza Wołyńskiego, by po skomasowaniu sił nad rzeką Ług stawić opór hitlerowcom… Nawet dobrze karabinu nie rozstrzelałem, a dostaliśmy nóż w plecy… rozbrojeni przez Rosjan zamknięto nas za drutami kolczastymi… Dwa tygodnie na dworze, błocie oraz zimnie… główka kapusty i brukiew na batalion chłopa… Obóz graniczy z polem i domem jakiś gospodarzy… a w domu pilnujący żołnierze zrobili sobie kwaterę. Kobieta – najprawdopodobniej właścicielka, raz po raz pojawia się przy drutach rzucając kawałki chleba… już nigdy tak nie smakował mi chleb, jak tamten… Pewnego dnia szepcze: uciekajcie…, bo was wszystkich wywiozą i wykończą… Nie czekaliśmy dłużej i w kilku forsujemy ogrodzenie, by pod osłoną nocy rozpocząć marsz ku domowi… ze mną jest dwóch z Konina, stąd robi się raźniej na duszy… omijając posterunki, bocznymi drogami, dwa tygodnie maszerowaliśmy, by późnym wieczorem zapukać do domu teścia na Solnej… Twoja Mama, o tym, że wróciłem dowiedziała się dopiero rankiem… Nawet miesiąc człowiek nie pomieszkał, a do naszej kwiaciarni oraz mieszkania na rogu Krzywej i Trzeciego Maja zapukał żandarm. Dostaliśmy karteczkę, że z jedną walizką na osobę mamy się zgłosić do szkoły na Mickiewicza… Na miejscu spotykamy między innymi rodzinę właścicieli restauracji „Polonia”, sklepu kolonialnego, składu farb, listonosza, fryzjera, gorzelnianego z Żychlina, rodziców późniejszego adwokata Tadeusza Anteckiego, działaczkę harcerską… Dowiadujemy się, że w wyniku depolonizacji Kraju nad Wartą zostaniemy wysiedleni do Generalnej Guberni…. Zaczyna się podróż w nieznane… Po kilku dniach wędrówki wagonami bydlęcymi w Tarnowie dostajemy przydział do wsi Gruszów koło Dąbrowy Tarnowskiej… Za dwa tygodnie święta… a my, z dzieckiem na ręku, dwoma walizkami, bez grosza przy duszy, na garnuszku u obcych!!!

… Okupacja w Koninie „rozgościła” się na dobre. Część opowiadanych powyżej obywateli miasta wysiedlono, a starszych w wierze poddano unicestwieniu. Pozostali ledwo wiążą koniec z końcem, panuje strach, a jednak niektórzy pomimo terroru czynnie stawiają okupantowi opór. Jednym z aktywnych działaczy jest Edward Gibowski, mąż Honoraty – pielęgniarki, którą zna całe miasto. Edwarda w przedwojennym Koninie, wszędzie było „pełno”. Aktywny członek Towarzystwa Wioślarskiego, PCK, współorganizator wszelkich zbiórek, zabaw, biwaków dla dzieci no… i Jego „konika” zawodów wioślarskich. Zatrzymajmy się na świętach Bożego Narodzenia 1941 roku. Za miesiąc…, za pół…, Honorata i Edward powitają na świecie owoc Ich uczuć, stąd pomimo nieprzychylności zewnętrznych, święta niosą nadzieję. Na koniec stycznia pojawia się na świecie maleńki promyczek – Bożena, Zofia Gibowska. Mijają miesiące, a wiosenne ciepło kwietnia 1942 roku rozlewa się wokół…, niestety serce Honoraty mrozi wiadomość, że Edwarda aresztowało gestapo… Zadenuncjowani przez konfidentów Andrzejewskiego i Maciejewskiego do aresztu trafia około pięćdziesięciu osób. Poddani krótkiemu śledztwu w miejscowej siedzibie gestapo na rogu Szarych Szeregów i Wodnej, cześć z nich trafia do więzień w Inowrocławiu, Rawiczu oraz Poznaniu. Edward za swoją działalność zostaje skazany na pięć lat i do wyzwolenia Warszawy przebywa w Rawiczu…. Niemcy w panicznej ucieczce przed napierającą Armią Radziecką ewakuują więźniów z Rawicza gnając ich na zachód. Dla niektórych, podobnie i Edwarda jest to ostatni marsz w życiu doczesnym… Jak wykazują dokumenty Okręgowej Komisji badania Zbrodni Hitlerowskiej w Zielonej Górze został zastrzelony przez gestapowca o nazwisku Kühn w miejscowości Żarków pod Głogowem. Edward do tej pory spoczywa w nieznanym miejscu…

Cóż, że po wojnie odbył się proces denuncjatorów, oraz gestapowca, cóż, że akta zawierają tryliony słów opisujących ówczesne zdarzenia? Niestety!!! Maleńkiej główki Zosi nigdy nie pogłaszcze czuła ręka Ojca… Nie zapalą razem choinkowych lampek… nie pójdą do pobliskiej fary, by przy wtórze organów zaśpiewać kolędy… Dla Zosi święta przez wiele… wiele lat będą kojarzyć się z brakiem obecności Ojca…

Siadając u wigilijnego stołu, dzieląc się opłatkiem, patrząc na rozbuchaną radość dzieci, wnuków z otrzymanych podarków, winszując wszelkich pomyślności wspomnijmy, że nasze kłopoty są tylko kropelką zmartwień jakie były, a niekiedy są udziałem innych.

Ps. Na zdjęciach – Państwo Gibowscy i Dąbrowa Tarnowska marzec 1945, promil oczekujących na wydanie przepustek umożliwiających powrót do Konina.

Tadeusz Kowalczykiewicz

Udostępnij na: