Odwiedzili olbrzyma!
Członkowie Klubu Turystycznego PTTK w Koninie lubią aktywnie spędzać czas, zwiedzając Konin i okolicę i poznając historię naszego regionu. Wspólnie z naszym miejskim przewoźnikiem zorganizowali Linię Spacer i korzystają z uroków zwiedzania okolicy za pośrednictwem naszych autobusów.
Tym razem nie musieli korzystać z linii specjalnej, bo do urokliwej Rudzicy możemy dostać się bezproblemowo regularną linią 51!
Z sobotniego kursu w środku ferii zimowych skorzystało ponad 20 osób. Na pętli oczekiwał przewodnik Krzysztof Łyjak, wiceprezes Klubu Turystycznego PTTK w Koninie i zaprosił do zwiedzania okolicy.
Rudzica jako wieś sołecka szczyci się ponad 600-letnią historią. Prowadzi tutaj droga powiatowa 3212P Konin – Rudzica poprzez ważny most nad kanałem Ślesińskim (obecnie w przebudowie).
Okolice Rudzicy, położonej na wzniesieniach nad kanałem Ślesińskim, są malownicze i oferują szerokie widoki. Kanał płynie na wysokości 84,1 m n.p.m., a okoliczne tereny przewyższają tę wysokość miejscami nawet o 10 metrów.
Największym głazem narzutowym uznanym za pomnik przyrody w powiecie konińskim (i w dawnym województwie konińskim) jest Olbrzym Anielewski. Położony przy granicy Konina ze wsią Anielew (w gminie Kramsk) na terenie dawnej żwirowni. Jest to głaz narzutowy, eratyk piaskowcowy kwarcowy o spoiwie krzemionkowym o wysokości 2,1 m oraz obwodzie około 20 m.
Nazwa OLBRZYM ANIELEWSKI została wymyślona przez uczennicę szkoły w Anielewie Dorotę Urycką 30 lat temu i została zgłoszona do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody w Koninie.
Legenda o Olbrzymie Anielewskim
Dawno, dawno temu, kiedy obraz Matki Boskiej w Częstochowie zasłynął łaskami, wzbudziło to gniew w czeluściach piekielnych i rozzłościło samego księcia piekieł – Lucyfera.
Wezwał do siebie diabła Rogatko i wysłał go na Jasną Górę, aby utrudniał pielgrzymom dotarcie do Sanktuarium i nie pozwolił, aby powstały podobne miejsca kultu Maryjnego w Polsce.
Diabeł Rogatko starał wywiązać ze zleconego mu zadania jak najlepiej. Smagał pielgrzymów deszczem i zimnym wiatrem. Zimą na drogach nawiewał ogromne zaspy. Na sam klasztor Jasnogórski nasyłał obce wojska: Szwedów i Niemców. Mimo tego liczba pielgrzymów nie malała, a klasztor opierał się różnym przeciwnościom i wrogom. W końcu lat siedemdziesiątych XX wieku liczba pielgrzymów zmalała i diabeł Rogatko ucieszył się, że jego wysiłki przyniosły skutki.
Przebrany za pielgrzyma wmieszał się w tłum i zaczął wypytywać o powód mniejszej ilości osób pielgrzymujących na Jasną Górę. Pielgrzymi niestety rozwiali jego nadzieję:
―Dziadku, teraz bardzo dużo osób pielgrzymuje do Sanktuarium w Licheniu, drugiego po Częstochowie.
Diabeł Rogatko wpadł w popłoch. Okazało się, że jego wysiłki były próżne, a na dodatek nie przeszkodził, aby powstało w Polsce drugie ważne miejsce kultu Maryjnego.
Wypytywał pielgrzymów, gdzie znajduje się ten sławny Licheń. Powiedziano mu, żeby udał się z Częstochowy z biegiem rzeki Warty, aż do miasta Konin w centrum Polski. Kilkanaście kilometrów stamtąd na północ znajduje się Sanktuarium Licheńskie.
Gdy nastał wieczór diabeł Rogatko wybrał olbrzymi głaz, uniósł go w powietrze i ruszył z biegiem Warty. Około północy dotarł nad Konin, gdzie mieszkańcy spokojnie spali. Miał ochotę zrzucić głaz na miasto, ale spojrzawszy na północ zobaczył światła na wieży Licheńskiego Sanktuarium (wówczas na kościele Św. Doroty), odbijające się w wodach Jeziora Licheńskiego. Skierował lot w kierunku jeziora. W linii powietrznej z Konina do Lichenia musiał przelecieć nad Hutą Aluminium „Konin”, a dokładniej nad Wydziałem Elektrolizy.
Nadleciawszy nad halę elektrolizy, zmęczony lotem z ciężkim głazem, zaczerpnął w płuca haust powietrza.
Mimo że nawykły był do smrodów piekielnych, to opary z elektrolizy tak go zaskoczyły i zakręciły w jego diabelskim
nosie, iż kichnął. Głaz niesiony z takim trudem wysunął się z diabelskich szponów i upadł kilkaset metrów na wschód od hali elektrolizy, głęboko zarywszy się w ziemi. Wyziewy z elektrolizy tak przeraziły diabła Rogatko, że więcej już tutaj nie wrócił.
W ten sposób huta uratowała Sanktuarium Licheńskie przed katastrofą.
Na potwierdzenie tej legendy możemy obejrzeć ten właśnie głaz zwany Olbrzymem Anielewskim w dawnej żwirowni obok wsi
Anielew i ślady diabelskich szponów na jego powierzchni.
Hutnikom zaś zrobiło się wstyd, że zapachy z elektrolizy poraziły nawet diabła i zabrali się za filtrowanie emitowanych gazów. Od jakiegoś czasu huta nie jest już na liście trucicieli atmosfery.
Konin 1997-2000
Autor: Marek Chlebicki, urodzony w Rychwale, mieszkaniec Konina, były hutnik, obecnie kolejarz PKP, przewodnik turystyczny, przodownik turystyki pieszej PTTK.
Źródło tekstu i zdjęć: Klub Turystyczny PTTK w Koninie