Warta
W słowniku Języka Polskiego do wyrazu rzeka przypisano następujące określenie: -„naturalny, większy ciek wodny powstały z połączenia potoków lub wypływający z jeziora, źródła, mokradła, płynący stale lub okresowo, wpływający do morza, innej rzeki lub jeziora”. Przemieszczając się z jednego na drugi brzeg Warty, zastanówmy się jakie to biegi wodne naszą ukochaną Wartę wzbogacają? Podpowiem, że jest ich całe multum, a miana od urzędowych po lokalne padają różne. W wirtualnej wędrówce skupię się na dopływach mających miejsce w granicach dawnego województwa konińskiego. Sugeruję byśmy po przeczytaniu, tudzież powrocie z ewentualnych wędrówek pokusili się o genezę nazw rzek, rzeczek, strumyków, kanałów. Na początek zacznijmy od kulinariów, bowiem czyż nie kusi, a i namawia do przemyśleń odnośnie pochodzenia nazwy rzeczki pozywanej Kiełbaską? Wspomniany – typowo nizinny potok zanim wtłoczy swe wody do Warty, dzięki swoim zakolom liźnie wzrokiem Brudzew oraz malowniczo położony Kościelec. Brudzew często jest wiązany z Wojciechem z Brudzewa- profesorem Akademii Krakowskiej, astronomem, nauczycielem Mikołaja Kopernika. Czy rzeczywiście o tenże Brudzew chodziło? Wydaje się, że z etymologią nazw kanałów Warta- Gopło, czy Grójecki poradzimy sobie dość łatwo, podobnie będzie z meandrującymi pośród łąk, lasów, upranych gruntów strugami Zarzewską oraz Grabienicką. Natomiast zawahamy się odnośnie nazwy Czarna Struga. Ten tylko na pozór spokojny strumień w okresie roztopów sprawiał wiele kłopotów okolicznym mieszkańcom. Gdyby potrafił opowiadać, wówczas by bajał o Kolonii Zbiersk, w której okolicach bierze początek. Wspomniałby historię Grodźca, Królikowa, Szetlewa, czy wsi zapisanej w 1240 roku jako Trampczino – dzisiejszym Trąbczynie. Nadmieniłby o swojej niesforności wobec mieszkańców Chruścik, a zmęczony narracją…, szemrząc skłoniłby się położonemu na drugim brzegu prastaremu Lądowi i wpadł do Warty. Przynajmniej moja fantazja korci do wyciągnięcia wniosków, że wypływająca z Jeziora Powidzkiego rzeczka Meszna bierze nazwę od rodu Myszków – patrz Popiel, ze swojska zwanych także Meszkami? Może jest wręcz odwrotnie i to liczne kolenie Meszek z łaciny pozywane Simuliidae Diptera będące utrapieniem dla mieszkańcom dały początek nazwie? Odnośnie Wrześnicy jest raczej wiadomym pochodzenia jej miana. W zamian zastanawia nazwa rzeczki Rgilewka, która z licznymi dopływami i źródłami koło Mazewa, kolejno omijając Grzegorzew, Barłogi następnie przecinając Kłodawę, poprzez niezmierzone ilości pastwisk wpada do Warty. Równie frapujące nazwy posiadają strumyki Teleszyna, Warcica z lokalnym dopiskiem Borowska, oraz ze swoimi źródłami koło Złotej Góry strumyk Topiec . Na koniec… i to nie ze względu na nazwy zostawiłem trzy rzeki – Powa, Prosna oraz Ner. O Powie już niegdyś pozwoliłem sobie wspomnieć, stąd tylko westchnę: Gdzie te czasy, gdy w okolice sztucznie utworzonej na przełomie lat czterdziestych oraz pięćdziesiątych „kaskady” – szumnie nazywanej przez nas wodospadem w okresie kanikuły wybierały się setki mieszkańców Konina? Ponieważ wody były czyste, przeto uszykowany przez rodzicieli kompot z rabarbaru, oraz placek „nasączony” tymże warzywem smakował wyśmienicie. Natomiast rzeczka Ner w moim dzieciństwie zawsze wzbudzała emocje. Sama w sobie, mająca swoje źródła w pobliżu wsi Wiskitna na Płaskowyżu Łódzkim jest niczemu niewinna. Jej „problem” zaczyna się położeniem, bowiem przepływa obok Konstantynowa. Wiadomym, iż wymieniona nazwa miasta jest ściśle związana z zakładami włókienniczymi i one wówczas w sposób bezkarny zatruwały wody rzeki Ner, a te kolejno Wartę. Przed oczymy widzę stojących na moście mieszkańców Konina ze łzami w oczach patrzących na tony płynących śniętych ryb. Wertując historyczne przekazy dowiemy się, że Ner, oraz wpadające do niego strumyki w średniowieczu były ostoją dla licznych kolonii bobrów. Pamiętamy również, że nasze podejście do melioracji, oraz hydrologii jest nieco odmienne od potrzeb wymienionych gryzoni, stąd książę sieradzki wydał cystersom uniejowskim pozwolenie na ich odławianie. Mawiają jest, że fortuna kołem, dlatego mam nadzieję, że podobnie jest i z ekologią, stąd z obrazem ławic śniętych ryb już się nie zetknę, a i bobry dochodząc do porozumienia z obecnymi włodarzami powrócą na przypisane im naturą miejsce. Na koniec, niczym klamra rozważań zatrzymam się przy największym dopływie Warty jakim jest Prosna. Rzeka łącząc się z Wartą na wysokości wsi Tarnowa przed laty stanowiła granicę zaborów pruskiego oraz carskiego, podobnie było w czasach, gdy Konin był stolicą województwa, stąd w swym dolnym odcinku również takową rolę pełniła. Niedługo naszą Wartę spętają mrozy, a okoliczne zarośla pokryją srebrem szrony. Może…, ba… jestem pewnym, iż to malowniczy widok, jednakże osobiście wolę czas, gdy rozchełstana swoją bujnością zieleń zostanie zasiedlona przez nieprzebrane rodzaje ptactwa.
Tadeusz Kowalczykiewicz