Marzenia to pierwszy krok, bardzo ważny krok!
Marzenia to bardzo ważna część naszego życia, czym bowiem byśmy byli nie marząc, ptakami bez skrzydeł? Marzenia nas unoszą w przestworza, ale kolejnym ważnym krokiem jest dążenie do ich realizacji!
Spotkałem się ostatnio z pięknym marzycielem, spytacie dlaczego akurat pięknym, bo marzy i spełnia te marzenia nie dla siebie a dla swoich podopiecznych, ludzi, którzy odwiedzają Hospicjum im. św. Jana Pawła II w Koninie, by znaleźć tu ukojenie w bólu i w godnych warunkach odejść z tego świata.
Wybierałem się do konińskiego hospicjum już dłuższy czas, ale jakoś ostatnie wydarzenia jak pandemia koronawirusa czy wojna w Ukrainie nie dodawały mi odwagi by się tam wybrać, ale w końcu się wybrałem…
Zapraszam Was na rozmowę jaką przeprowadziłem z Krzysztofem Zielińskim, Koordynatorem wolontariatu w konińskim hospicjum.
– Krzysztof, powiedz mi skąd bierzesz energię i uśmiech, jakimi emanujesz na co dzień pracując w jakby nie było dość smutnym i ostatecznym miejscu?
– Nie jestem bezpośrednio przy pacjencie, to nasz personel zajmuje się jego pielęgnacją i opieką, są oczywiście sytuacje, że ich wspieram, gdy zachoruje kierowca transportujący zespół domowego hospicjum, ale na co dzień zajmuję się pozyskiwaniem funduszy dla podwyższenia standardów opieki nad naszymi podopiecznymi. Bardzo jestem wdzięczny mojej babci, która nauczyła mnie, że śmierć jest częścią naszej życiowej drogi i oswoiła mnie z nią zabierając na wsi do domów zmarłych sąsiadów, gdzie się czuwało przy zmarłych, śpiewało. To nauczyło mnie szacunku do życia, ale i śmierci. Dziś moim zdaniem boimy się śmierci, bo z nią nie obcujemy, zmarły jest szybko zabierany z domu i widzimy go na pogrzebie w trumnie, lub jeszcze bardziej bezosobowo z jego prochami w urnie.
– Krzysztofie, jesteś bardzo aktywnym i skutecznym menadżerem, często obserwuję i wspomagam Twoje różne akcje, skąd potrzeba tak intensywnych działań, jesteście przecież placówką finansowaną przez NFZ.
– Tak, zgadza się jesteśmy finansowani przez NFZ, ale osobo/doba pacjenta to kwota 89,28 zł, nie będziesz miał zapewne problemów co można zrobić za niespełna 90 zł dziennie przy panującej obecnie drożyźnie. Obecnie obiad w taniej jadłodajni kosztuje 25 zł, a my za 89, 28 zł musimy zapewnić podopiecznemu całodzienne wyżywienie, drogie leki, środki pielęgnacyjne, opłacić media, wynagrodzenia personelu, utrzymać i wymieniać tabor samochodowy. Są ludzie, którzy już niezbyt przychylnie patrzą na nasze akcje, nieraz żartują, że za chwilę zaczniemy wyłazić im z lodówki. Mnie to jednak nie zniechęca, bo wiem dlaczego to robię i dla kogo robię! Walczyłem i będę walczył o podnoszenie standardów naszego hospicjum do europejskiego poziomu!
– Skąd czerpiesz wzorce do działania?
– Mam już spore doświadczenie w tym hospicjum działam już 6 lat, wcześniej pracowałem w licheńskim hospicjum, jeżdżę na sympozja, spotkania, miałem okazję być w europejskich hospicjach i widzieć jak oni pracują, by ich podopieczny odszedł bez bólu w ludzkich warunkach.
– Jak oceniasz hospicjum, w którym obecnie pracujesz?
– Nasz budynek nie został wybudowany z myślą o hospicjum, a zaadaptowany i wyremontowany przez Miasto Konin i przekazany na prowadzenie tej działalności. Wynikają z tego tytułu różne niedogodności, mamy pod opieką 15 pacjentów, głównie w salach czteroosobowych. Proszę sobie wyobrazić ten brak intymności w ostatnich chwilach życia, które podopieczny powinien przeznaczyć na uporządkowanie swoich spraw i nie zawsze łatwych relacji rodzinnych, to czas by porozmawiać i zamknąć trudne dzielące ludzi tematy, potrzeba do tego intymności! Dlatego tak walczyliśmy o ten piękny ogród zimowy, dziś rodzina może zabrać tu swojego bliskiego nawet leżącego na łóżku, pobyć porozmawiać, załatwić bolesne sprawy by się pojednać w tym trudnym momencie próby. Jest to również miejsce, gdzie pacjenci mogą pobyć łapiąc lepszy nastrój, mając kontakt z przyrodą, poczytać książki, wypocząć i się zrelaksować. Fatalnym przeżyciem były obostrzenia związane z koronawirusem, wtedy pacjent musiał pożegnać się z rodziną przed wjazdem do hospicjum. Ludzie pukali w okna, nie dość, że to był trudny moment to pandemia dodała swojej dramaturgii. Dziś gdyby tak było, moglibyśmy przywieźć pacjenta tu i rodzina by się widziała i miała choć namiastkę normalności. Fundusze są potrzebne, stale coś unowocześniamy, w chwili obecnej każda sala posiada klimatyzację, w ogrodzie zimowym zamontowaliśmy specjalne rolety przeciwsłoneczne.
– Czy pacjenci nie znajdują dobrej opieki w szpitalu?
– Szpitale nie są wystarczająco wyposażone i wyspecjalizowane w opiece paliatywnej, często pojawiają się niedopowiedzenia, gdy lekarz kierując pacjenta i jego rodzinę używa słów „tam wam pomogą”, ludzie odbierają słowo pomoc jako ratunek, wyzwolenie od choroby, my jednak możemy tylko przywrócić człowiekowi godność uwalniając go od bólu i dając opiekę pielęgnacyjną na najwyższym poziomie. Zdarzało się nam, że trafiali tu pacjenci z odleżynami, źle pielęgnowani. Pamiętam jak trafiła do nas młoda, piękna dziewczyna, dopadł ją nowotwór kości, bolał ją każdy centymetr ciała, z bólu zabroniła zabiegów pielęgnacyjnych. My mamy doświadczenie i odpowiedni sprzęt, trafiała prosto do wanny z hydromasażem, bez bolesnego przenoszenia i mycia. Już po pierwszej kąpieli odzyskała uśmiech i chętnie uczestniczyła w kolejnych kąpielach.
– Opowiedz proszę o swoim kolejnym projekcie jaki chcesz zrealizować dla podopiecznych hospicjum.
– Marzymy o zielonym salonie z widokiem na dolinę Warty. Będąc w Danii w hospicjum, które było wybudowane w kształcie ósemki, nieskończoności okna z jednej strony wychodziły na jezioro, widziałem uśmiechniętych pacjentów, zrelaksowanych z lampką wina, odwiedzali ich różnej maści muzycy, dając piękne koncerty i chwile zapomnienia pacjentom. Pamiętajmy, że hospicjum to nadal życie, końcowy finisz, ale nadal życie, ludzi z pasjami, marzeniami i lękami jak my. Chcę by nasi podopieczni mieli taki taras i z pomocą życzliwych nam ludzi zawalczę o niego. Potrzeba dużych pieniędzy, na dziś szacunki oscylują wokół miliona złotych, potrzeba częściowo zdjąć strop, wentylację grawitacyjną trzeba będzie zastąpić mechaniczną. Same procedury i papierologia pochłoną około 30 000 zł, ale uważam, że warto! Mam dla kogo walczyć i będę walczył!
– Czy każdy pacjent, który trafia do hospicjum tu umiera?
– Niestety dla 95% naszych pacjentów jesteśmy ostatnim portem, miejscem gdzie kończą swą ziemską egzystencję, ale zdarzają się przypadki, że trafia do nas pacjent, doznaje bardzo dobrej opieki, pielęgnacji, właściwego odżywiania, część pacjentów załatwiwszy swe ziemskie sprawy związane ze sprawami majątkowymi, relacjami doznaje swoistego uwolnienia duchowego, nagle stają się pogodniejsi i silniejsi, choroba na pewien czas się wstrzymuje i mogą wrócić do funkcjonowania i opieki w trybie hospicjum domowego, wypisujemy ich wtedy.
– Czy każdy pacjent powinien trafić do hospicjum?
– Nie, są rodziny radzące sobie dobrze z opieką nad członkiem rodziny, z jego pielęgnacją, wspomagamy ich w razie potrzeby opieką hospicjum domowego, wypożyczamy bezpłatnie łóżko medyczne z materacem przeciwodleżynowym. Ale są sytuacje, gdy rodzina nie radzi sobie z opieką nad chorym, sprawia mu ból pielęgnacją. Niestety w naszym społeczeństwie pokutuje krzywdzący stereotyp, że bezduszni oddali ojca, matkę czy brata do hospicjum i pozbyli się kłopotu. Rozmawiałem z ludźmi, którzy bali się reakcji rodziny i funkcjonowali w systemie opieki domowej, choć w ich przypadku nie była ona racjonalna. Zawsze uważałem, że trzeba rozmawiać, proponowałem wtedy by spotkali się z rodziną przy obiedzie, powiedzieli o swoich uczuciach, bolączkach i wielu przypadkach to pomagało, pacjent trafiał pod naszą opiekę po aprobacie całej rodziny.
– Czy zdarza się Wam, że po śmierci pacjenta, jego pogrzebie wraca do Was rodzina porozmawiać, podziękować?
– Tak, mieliśmy wiele takich przypadków, że przyszli do nas bliscy zmarłego podziękować za dobrą opiekę, z kawałkiem ciasta, spokojni, czasem z ulgą i uśmiechem przekazywali nam, że ich bliski odszedł z godnością, bez bólu, czysty zaopiekowany należytą pielęgnacją. W takich chwilach właśnie dostaję wiatru w żagle, wiem, że warto walczyć o godność naszych podopiecznych do ich ostatniego tchnienia. Dlatego będę walczył dalej o kolejne środki na podnoszenie standardów opieki. Teraz trwa akcja „Żonkil nadziei”, warto się do niej dołączyć i wspomóc nasze hospicjum.
– Dziękuję serdecznie Krzysztofie za ciekawą i ciepłą rozmowę, ze swojej strony obiecuję, że w miarę możliwości będę wspierał Wasze działania, a projekt zielonego salonu z widokiem na Wartę jest super i warto o niego zawalczyć!