Debiuty za nami…

Wczoraj wieczorem Andrzej Moś odwróconym klapsem zamknął oficjalnie 30. Przegląd Polskich Filmów Fabularnych w Koninie, ale zanim do tego doszło…

Wybrałem się na projekcję filmu „Mistrz” opowiadającą historię Tadeusza „Teddy” Pietrzykowskiego legendarnego polskiego boksera, który będąc więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego „Auschwitz” i innych obozów zagłady stoczył łącznie kilkadziesiąt zwycięskich walk dając nimi otuchę innym współwięźniom. Wybierałem się na ten film podczas projekcji w Koninie już dwa razy, ale życie codzienne jakoś moje plany gmatwało, tym bardziej zmotywowany planowanym spotkaniem z reżyserem filmu Maciejem Barczewskim ruszyłem do Kina Centrum. Niestety przed projekcją filmu Andrzej Moś poinformował widzów, że reżyser z powódów zdrowotnych nie będzie mógł pojawić się na projekcji swojego filmu i spotkaniu z widzami. Film wgniótł mnie w kinowy fotel, rewelacyjne zdjęcia, muzyka i przekonywująca rola Piotra Głowackiego grającego boksera…

Po projekcji widzowie udali się do kinowej kawiarni i kto jeszcze nie głosował mógł oddać jeszcze swój głos w plebiscycie publiczności, tak też i ja uczyniłem, nie mając cienia wątpliwości komu ofiarować swą przychylność.

Tuż przed godziną 20.00 ponownie spotkaliśmy się w sali kinowej, by poznać wynik głosowania publiczności, jakoś nie byłem zaskoczony gdy zwycięzcą został mój faworyt „Mistrz”, później zwyczajowo nagrodzono aktywną część publiczności przeglądu.

Podsumowując w sumie udało mi się obejrzeć podczas różnych projekcji w naszym mieście cztery z dziesięciu filmów biorących udział w „Debiutach”: „Wyszyński – zemsta czy wybaczenie”, „Teściowie”, „Furioza” i zwycięskiego „Mistrza” wszystkie filmy mi się podobały, ale trzy ostatnie z wymienionych uważam za świetne produkcje i jeżeli podczas trudnego okresu pandemii udaje się wyprodukować takie filmy to jest to dobry prognostyk dla polskiego kina. Muszę się Wam przyznać, że nieraz mam wątpliwości czy warto wybrać się do kina na polskie produkcje, zwłaszcza komedie, często oglądajać wywiady z planu z aktorami słyszłem takie ich stwierdzenie „świetnie się bawiliśmy się z koleżeństwem na planie filmowym”, wychodząc z kina często odpowiadałem sobie w duchu szkoda, że nie udało się Wam tego zrobić tak, byśmy i my widzowie dobrze się bawili podczas projekcji w kinie…

Po zamknięciu „Debiutów” widzowie mieli możliwość obejrzenia debiutu reżyserskiego Harry’ ego Macqueena ze znakomitymi rolami Colina Firtha i Stanleya Tucci’ ego, czytałem pochlebne recenzje o tym filmie, ale miałem wątpliwości czy zostać i go obejrzeć, gdyż projekcja „Mistrza” wywarła na mnie ogromne wrażenie i nie chciałem swoich odczuć mącić odbiorem innego filmu. Zdarzyło mi się po obejrzeniu super filmu popsuć sobie to obejrzeniem kolejnego, co możnaby porównać do napicia się taniej oranżady po rewelacyjnym piwie, ale zostałem w kinie…

I to była dobra decyzja, ten film był dopełnieniem znakomitego kinowego wieczoru, był jak znakomity deser po królewskim obiedzie. Wielu reżyserów kręci filmy z masą aktorów, rozbudowanymi scenami, kaskaderami, a efekt finalny jest słaby. Akcja tego filmu podróży rozgrywa się głownie wewnątrz kampera między dwoma kochającymi się ludźmi, dopełnia ją rewelacyjna muzyka i piękne widoki. Ale ta podróż jest tylko pretekstem do głębszej podróży, podóży wewnątrz odczuć głównych bohaterów, podczas niej poznajemy ich głęboką relację, którą ma zakończyć choroba odbierająca pamięć i tożsamość jednego z bohaterów, który chce zakończyć swoje życie właśnie podczas niej na własnych warunkach. Film w sposób głęboki i mocny zmusza nas do refleksji nas sobą samym i swoim związkiem, zadaje pytanie czy kochając powinniśmy walczyć o drugą osobę, o każdy dzień z nią, nawet gdy nie będzie już tą osobą którą poznaliśmy i pokochaliśmy, czy też w imię miłości powinniśmy uszanować wybór partnera na zakończenie swojego życia i łączących ich relacji tu i teraz i na własnych warunkach, gdy jeszcze ma możliwość decydowania o sobie i swoim życiu.. Zapewne każdy z nas inaczej odpowie sobie na te pytania, tym bardziej warto obejrzeć ten film do czego Was szczerze namiawiam!

Ten wspaniały kinowy wieczór potwierdził tylko to co wiedziałem od dawna: WARTO CHODZIĆ DO KINA! Tym bardziej, że Kino Centrum od początku listopada jest w posiadaniu nowego projektora gwarantującego nową jakość obrazu, warto zobaczyć to na własne oczy!

Tomek Biedziak

Udostępnij na: